niedziela, 23 września 2018

MODA GRZYBÓW


 MODA GRZYBÓW

Raz przechwalał się podgrzybek,
jaki modny z niego grzybek:
- Gdy jesienna jest pogoda,
to na brązy w lesie moda!
Budzę zachwyt swym kontuszem
i brązowym kapeluszem;
bo wśród grzybów jam szlachcicem,
więc na podziw wszystkich liczę.

- Pleciesz pan tu dziś androny –
odrzekł kozak mu czerwony.
Bo powiedzieć teraz muszę,
że czerwone kapelusze,
niezależnie od pogody –
nie wychodzą nigdy z mody!

Głos dochodzi spod chojaków:
- Ma pan rację, mój kozaku.
- Jest na czerwień zawsze pora,
widać to po muchomorach.
Nie chcę tutaj z nikim sprzeczki,
ale modne są kropeczki.
Każdy szyk ten uznać musi –
z kropeczkami kapelusik!

- A modnisie to opieńki –
słychać głosik spod sosenki.
Chyba was tu nie zaskoczę,
najmodniejszy jest mój toczek.
Kapelusik to bez ronda –
pięknie zawsze w nim wyglądam.
Pod nim chustka bielusieńka –
elegancka jest opieńka!

- Mnie panowie, piękne panie,
nazywają zaś szatanem.
Czasem kuszę różne dusze
i czerwony mam fartuszek.
Choć borowik mym kuzynem,
to ja z trucia w lasach słynę.
Jestem grzybem bardzo srogim,
pod beretem chowam rogi.
- Tu zapewniam, że niestety –
najmodniejsze są berety!

Chwilę później, spod jałowca,
słychać groźny głos szyszkowca:
- Zamilcz wreszcie, ty szatanie –
na nic zda się twe gadanie!
Wnet się z tobą wreszcie zmierzę –
jestem grzybem i rycerzem.
Ze mnie wojak, co się zowie
i mam hełm na swojej głowie!
Hełm do szyszki jest podobny,
jest bojowy i wygodny;
i na trzonie dobrze leży –
szyszak modny wśród rycerzy!

- A co byście powiedzieli,
na panienkę całą w bieli?
Zapytała smukła kania,
też czubajką nazywana.
Artystyczną mam manierę
i trzon kryję pod sombrerem.
A wśród innych mych przymiotów,
kołnierz z białych mam żabotów!

Rejwach w lesie się roznosi,
każdy chwali, co sam nosi.
Każdy twierdzi, że jest modnie,
w czym mu właśnie… jest wygodnie.
A borowik na to rzecze:
- Grzyby piękne są – nie przeczę.
Ale słyszę dziś przechwałki,
bo niemądre z was pyszałki.
Tych przechwałek słucham z bólem –
jestem przecież waszym królem!
- Pamiętajcie, że w przyrodzie,
trudno mówić jest o modzie.
Każdy grzyb ma kapelusik
i tak zawsze zostać musi.
Dziadek był pod kapeluszem,
ja kapelusz nosić muszę
i kapelusz będzie musiał,
nosić wnuczek oraz wnusia.
- Teraz wszystkich was upomnę,
by o sobie mówić skromnie.
A pochwała mądrych wzrusza,
nie z powodu kapelusza.
Bo powiedzieć teraz muszę –
ważne co… pod kapeluszem!
- Kiedy mówią, żeś rozumny,
możesz być wszak z siebie dumny.


Cezary Piotr Tarkowski

niedziela, 16 września 2018

RAJD STARYCH SAMOCHODÓW


  RAJD  STARYCH SAMOCHODÓW

Dziś w Serocku poruszenie,
bo jest wielkie wydarzenie.
Rankiem z rynku, spod ratusza,
sznur aut starych na rajd rusza.

Samochody w retro stylu,
wiele z nich jest z demobilu.
Choć niedawno były one
na złom wszystkie przeznaczone,
to staraniem mechaników,
dziś są dumą zawodników.
Lśni na autach lakier, chromy,
nowe czernią się opony.

Rajd w Serocku się zaczyna,
prostą szosą do Modlina.
A za Wisłą dalej trasa,
w kampinoskich wiedzie lasach.
Piękny szlak przez puszczę wiedzie-
wprost do Błonia rajd zawiedzie.
Blisko stąd do miasta Pruszków,
gdzie jest meta aut staruszków.
Kto się zna na geografii,
do Pruszkowa łatwo trafi.

Dziś świętuje Serock mały,
choć na co dzień jest ospały.
Kto żyw w mieście, wyszedł z domu,
lub przygląda się z balkonu,
bo te stare samochody,
są wytwornym trendem mody.
Kształtne lampy i błotniki,
ozdabiają stare bryki.

Ratusz nowy jest w mieścinie,
gdzie bliziutko Narew płynie.
Wokół rynku są stragany
z zabawkami, balonami;
na patyku również wata-
kto nie kupi- tego strata.

Są na szczudłach też dwaj klauni-
dla dzieciarni- bardzo fajni.
Śmiesznie są umalowani
i żonglują piłeczkami.
Gość też gra na katarynie,
z której stary przebój płynie.

Tutaj dodać jeszcze muszę,
że są władze pod ratuszem.
Jest trybuna honorowa-
na niej burmistrz, burmistrzowa,
strażak w pełnym jest rynsztunku
i komendant posterunku.
Jest ksiądz proboszcz i garsteczka,
radnych z Rady- jest miasteczka.

Były jakieś przemówienia,
lecz nie ciekaw nikt ględzenia.
Milsze teraz dla publiki,
są warczących aut silniki.
Już południe. Czas na start,
tu zebranych wszystkich aut.
Na start sędzia już zezwolił,
więc rajd ruszył w dal powoli.

Kawalkadę tę otwiera,
dawny model od Daimlera.
Nie wiem- czy wy o tym wiecie-
to najstarsza firma w świecie!

Dalej widać cadillaca-
słońce lśni mu na zderzakach.
Ta wspaniała limuzyna,
przyjechała aż z Lublina.

Tuż za pięknym jaguarem,
jadą fiaty bardzo stare;
i warszawy i moskwicze-
wszystkich marek nie wyliczę.

Lśnią te piękne, stare bryki,
jakby wyszły dziś z fabryki.
Lecz wzbudzają też sensację
w retro modzie…pań kreacje.

Oto jadą kabriolety-
świetnie widać toalety;
stroje takie jak w teatrze,
więc z podziwem na nie patrzę.

Mnie- powiedzieć tutaj muszę-
zachwycają kapelusze.
Wielkie ronda, w retro stylu,
są jak dach automobilu.

Deszcz konfetti, serpentyny,
sypią się na limuzyny.
Jadą szos już weterani,
pożegnani oklaskami.

Nagle słychać śmiechy w tłumie-
kto nie widział- nie zrozumie,
bo wśród aut tych lśniących niklem,
jakiś cudak mknie bicyklem!

Czarne z wąsów zawijasy,
w paski długie ma portasy,
a publice jest wesoło,
bo mu skrzypi wielkie koło.
Jeszcze piesek organisty,
portki podrzeć chce cyklisty!

Wyjechali już z miasteczka-
piękna będzie to wycieczka.
Przy słonecznej dziś pogodzie,
auta pędzą ku przygodzie.
Jak to bywa w tych zawodach-
jest i pierwsza już przygoda,
bo w przepięknym cadillacu,
przednie koło jest na „flaku”.
A kierowca ciężko wzdycha:
- dziura w dętce, czyli…kicha!

Rajdu ścisła już czołówka,
zbliża się do Pomiechówka.
Pomiechówek, to osada,
tam gdzie Wkra do Narwi wpada.

Tutaj wysiadł pan z dekawki,
bo samochód dostał „czkawki”.
Ma markotną facet minę,
chce awarii znać przyczynę.
Już zagląda do silnika-
trzeba wezwać mechanika!

- Koniec jazdy dla gamonia!
Na kierowcę krzyczy żona.
-Trzeba chyba być półgłówkiem,
aby stać przed Pomiechówkiem.
Dość mam rajdu z takim chłopem,
podróż skończę autostopem!

Piękna Narew lśni w dolinie-
czoło rajdu- przed Modlinem.
Miasto z twierdzy carskiej słynie,
warto zwiedzić ją w Modlinie.

Rajd prowadzi wóz bugatti-
nagle strzał padł jak armatni.
Z auta wyszła pasażerka,
w wydechową rurę zerka.
Tu ciekawość nie wskazana,
bo nadmierna…jest karana.

Znowu z rury- jak nie strzeli!
Z siłą dwustu decybeli…
Dama znikła w chmurze dymu-
kopeć jak ze stu kominów!
Czarna buzia, toaleta-
cała w sadzy jest kobieta.

Teraz niby żałobnica,
łzy jej żłobią czarne lica.
Łez wyleje całe morze-
powódź będzie w Nowym Dworze!
Miasto niżej jest Modlina,
Narew wzbierać już zaczyna.
Przykład jasny to niestety-
klęskom winne są kobiety!

Lecz pomińmy klęsk przyczynę,
sznur aut jest już za Modlinem.
Widać mostu kratownicę,
a za Wisłą- Cybulice!
Od Cybulic, leśnej wioski,
piękny jest Park Kampinoski.
Park to jest nasz Narodowy,
gdzie las wielki, klimat zdrowy.

W Kampinoskim Parku, lasach,
najpiękniejsza wiedzie trasa.
Z jednej strony lasu ściana,
a od łąk, czuć zapach siana.

Już jest słychać aut motory-
echo niesie szum ten w bory.
Czoło rajdu mknie po szosie,
aż się dziwią wszystkie łosie.
Bo Kampinos z łosi słynie,
w mazowieckiej tej krainie.

Gna na czele pierwsza piątka-
na licznikach…pięćdziesiątka!
Pięćdziesiątka- wynik dobry-
zachwycone są nim bobry.
Bo te bobry, w wodzie gibkie,
są na lądzie nie za szybkie.

Na skraj puszczy wyszły żbiki,
by podziwiać stare bryki.
Właśnie jedzie limuzyna,
a kieruje nią dziewczyna.

Wóz prowadzi całkiem sama
i urocza jest z niej dama.
Wtem, zgasł motor limuzyny-
najnormalniej, bez przyczyny.

Silnik sprawny, po przeglądzie,
myślałby kto- nie wysiądzie!
Błacha musi być przyczyna,
gdy za kółkiem jest blondyna.

Wyszła panna z chevroleta
i zatrzymać chce faceta.
Kiecka mini, uśmiech słodki-
filuterny wygląd trzpiotki.

Zatrzymują się panowie.
Wszyscy drapią się po głowie,
wszyscy bardzo są przejęci
i się mądrzą jak najęci.
Nikt nie myśli już o mecie,
każdy pomóc chce kobiecie.

Właśnie wysiadł gość z trabanta,
wdzięcznie rolę gra amanta.
Misją zdaje się przejęty-
prawi pannie komplementy.

Czym był trabant, przypominam-
rdza go nigdy się nie ima.
Karoserię miał on zdrową,
bo caluśką plastikową.
Dla ubogiej był publiczki-
nosił miano…mydelniczki.

Zaś chevrolet z Ameryki-
och, to były świetne bryki!
Więc na pana trabanciarza,
ładna trzpiotka nie chce zważać.

Długo w puszczy wszyscy stali,
z trabanciarza żartowali.
Gość łysiną obdarzony
i wóz łyse ma opony…

Rajd wstrzymany przez blondynę,
wreszcie sprawdził ktoś benzynę;
a tu w baku limuzyny,
nie ma nawet krzty benzyny!

Nagle- co to? Coś chrobocze,
głośno piszczy i grzechocze.
To cyklista! Nasz znajomy-
gna w portasach obgryzionych.
Kreci szybko pedałami,
bo umyka przed osami.
Kolarz widać, że się stara,
bo tych os jest za nim…chmara.
Kto tam nie był, nie da wiary-
nikt nie widział takiej chmary!

Zmienił się krajobraz szosy-
pędzi bicykl, za nim osy.
Samochody też ruszają,
bo przed sobą Leszno mają.
W Lesznie piękny jest pałacyk-
kto nie widział, niech zobaczy!

A cyklista jest liderem,
pędzi nadal swym rowerem.
Dawno bicykl minął Błonie,
Kolarz plecy ma żądlone.
Choć policzki jak dwie banie,
on na mecie pierwszy stanie.
Za przyczyna ciętych os,
został wąsal królem szos.

Widać kościół już w Żbikowie,
krok do mety stad w Pruszkowie.
Kto żyw stoi przy ulicy,
wita mistrzów kierownicy.

I już słychać znów wiwaty-
na kierowców lecą kwiaty.
Na stadionie jest ta meta,
tam też będzie wielka feta.

Nikt już wcale się nie śpieszy,
kto dojechał, ten się cieszy.
Teraz auta wolno jadą,
bo rajd kończy się paradą.

Suną fordy w pełnym składzie
i syrenka jest w paradzie;
mercedesy, stare skody,
oraz inne samochody.

Czeska tatra lśni lakierem,
tata Franka jest szoferem.
Franio pomógł wiele tacie,
w ciężkiej pracy przy tym gracie.

Teraz auto jest jak nowe,
nawet bardziej wartościowe.
Ojciec Frania wziął w nagrodę,                       
na imprezę samochodem.

Franuś lubi takie rajdy,
bo jest na nich pełno frajdy.
Lecz by spełnić swe marzenia,
trzeba dużo poświęcenia.
Franek tutaj jest przykładem,
bo zasłużył pracy wkładem.
Bez roboty- marzyciele-
raczej spełnia się niewiele…

Jeszcze tak na marginesie:
Po Pruszkowie fama niesie,
że nasz kolarz ze stadionu,
nie pojechał wprost do domu.
Tylko wasal dostał kwiaty,
żwawo wskoczył do Utraty;
bo ta rzeczka blisko płynie-
gość dał ulgę opuchlinie.

Cezary Piotr Tarkowski


PCHŁA TURYSTKA

    PCHŁA  TURYSTKA   W Sandomierzu pchła mieszkała. Kiedyś sobie pomyślała, że jej wcale nie zaszkodzi, gdy odwiedzi ciotkę w Ł...