DOBRA KSIĄŻKA
Co to jest dobra książka? No właśnie!
Dla jednych będzie to kryminał, dla innych romansidło, dla jeszcze innych każda
reklamowana przez żydomedia szmira, w której autor fałszuje historię i pluje
Polakom w twarz, wyrażając bezgraniczną nienawiść do wszystkiego co polskie.
Kiedyś zostałem wprowadzony w
osłupienie. Ponieważ bardzo interesuje mnie literatura dziecięca, w centrum
Warszawy wszedłem do największej księgarni w Polsce. W okresie międzywojnia,
był tu dom towarowy braci Jabłkowskich. Za żydokomuny upaństwowiony, a teraz
jak wszystko, należy do braci jarmułkowych.
Przeglądając szmirę dla dzieci, chcąc
znaleźć jakąś ciekawą książkę, na parterze żydowskiego molochu, zrobił się
tumult. Nie wiadomo skąd, w ciągu kilku minut ustawiła się kolejka do jednego
ze stoisk. Dosłownie jak za żydokomuny, kiedy mieli do sklepu rzucić szynkę.
Kiedy kolejka składająca się z właścicieli nochali podobnych do diabelskiego
organu płciowego i ślepi wielkości judaszowych srebrników była już ustawiona,
polski robotnik przywiózł na specjalnym wózku kilkaset tomów. Przedstawiciele
rasy „wyższej” (zapewne od glisty ludzkiej), rzucili się do kupna dzieła, jakby
było ze złota i kosztowało „za darmo”. Całą imprezę filmowano, a ja
obserwowałem z góry niezwykłe zajście z rozdziawioną gębą, bo niektórzy
kupowali wiele egzemplarzy bestseleru. W pewnym momencie gały wyszły mi z orbit
. Otóż kupcy, a jakże, wraz z doskonałymi zakupami nie udawali się do wyjścia,
a do kantoru, gdzie zostawiali przed chwilą zakupione diabelskie wersety i
wracali z powrotem, aby zakupić następne egzemplarze. I oto dokonał się cud.
Białogłowy, które przyszły zakupić dzieciom genderowską szmirę, rzuciły
wszystko i pobiegły zakupić bestseler. W tym czasie robotnik ułożył książki z
kantora i przywiózł na wózku z powrotem do stoiska, gdzie już kupowali
arcydzieło sami Polacy i szczęśliwi ze zdobyczy udawali się do wyjścia.
Tak się dyma naród głupców.
Teraz każdy się zastanawia, cóż to była za książka. Otóż ten prawdziwy
bestseler, dzieło niezwykle polakożercze nosiło tytuł „Pokłosie” i stanowiło
wypociny wybitnego arcykłamcy Grossa. No
cóż, osobnikom polakopodobnym podobają się takie książki. Oni to właśnie na
takich ekskrementach uczą się historii Polski.
Są jednak Polacy, którzy preferują
inne książki. Książki pisane przez naszych Rodaków ukazujących prawdę
historyczną. Tu nieświadomych pragnę oświecić, że takie książki pisze się z
narażeniem na wyrzucenie poza nawias społeczeństwa, a ich autorzy są poddani terrorowi
ekonomicznemu i stałym szykanom.
Zacznę tu od pana Henryka Pająka,
który należy do prekursorów otwierania polskim durniom oczu. Niestety, do
takich durniów dwadzieścia kilka lat temu należałem również ja. Pan Henryk w
swoich książkach czasem się „myli”, z czego żydzi od razu robią wielki raban.
Bo przecież Chazarzy wiedzą lepiej i mają monopol na historię, która w ich
wydaniu jest gatunkiem literackim zbliżonym do baśni, w której oni stanowią
nację zawsze szlachetną i poszkodowaną,
a wszyscy inni są podli i okrutni. A
prawda jest taka, że człowiek może napisać 100 książek zawierających prawdę
idealną, a w 101 pomyli się w kilku słowach i już zrobią z niego kłamcę! Ale tu
chciałbym powiedzieć, że tylko durnie i tchórze są nieomylni. Dlaczego? Bo nie
robią nic w wielkiej sprawie polskiej. Ja też nie uważam się za mędrca i z
wielką przyjemnością czytam innych autorów, od których się uczę. Uczę się,
ponieważ nikt z nas nie ma pełnej wiedzy historycznej. Nie jesteśmy
profesorami, tym bardziej profesorami historii. I może lepiej, bo to
„profesorzy” tworzą historyczne bajki. Wielu z nas nie studiowało tej
zakłamanej nauki, bo na tym wydziale słuchaczami byli i są przede wszystkim
Chazarzy, aby później sfałszowaną historię jeszcze bardziej fałszować.
Niektórzy z autorów w ogóle nie studiowali, a piszą świetne książki. Należał do
nich Albin Siwak. I znowu wrzask – aj,
waj - to komuch! A może i komuch, ale Polak, wielki Patriota i Katolik. Nie
taki katolik ja Macierewicz, Suchocka (siostra orszulanka, bo „przyjaciółka”
biskupa Orszulika), czy Hajka Gronkowiec. Aj, waj – jacy to żarliwi katolicy
są! Wszyscy razem z Orszulikiem, to katolicy wyznania talmudycznego!
Na Siwaka tylko można naszczekać, że
komuch. Chciałbym, aby przy władzy dziś byli tacy „komuchy”. Bo gdyby tak było,
to każdy Polak dostałby mieszkanie jak dostawało się za żydokomuny. Ówczesna
żydowska władza, (drugi garnitur na rozkaz Bermana), też kradła. Ale pan Siwak
mimo to załatwił biednym warszawiakom setki mieszkań. Pokażcie mi dziś w
Warszawie osaczonej przez żChazarów choć jednego biednego człowieka, który
dostał mieszkanie! Który cokolwiek od wszechwładnych Chazarów dostał!
Nie będę się tu bardzo rozpisywał o
książkach pana Albina. Powiem tylko, że z każdej książki tego „komucha” czerpię
ogrom wiedzy. Wiedziałem na przykład, że Michał Boni, to parszywy Chazar. Nie
miałem jednak pojęcia, jakim mordercą był jego tatuś. Nie wiedziałem, że tate,
jako wysoki funkcjonariusz żydowskiego UB, w prywatnym więzieniu Bermana pod
Otwockiem, jako wspólnik Bermana, zarazem stryja Marka Borowskiego, trzymali
młode i ładne dziewczęta „podejrzane” o przynależność do AK, które systematycznie
gwałcili. Żadna nie wyszła stamtąd żywa. Kilkaset dziewcząt zostało
zamordowanych w bestialski sposób. W jaki? No , jak już dziewczyna oprawcom się
znudziła, to żydzisko nakładało na plugawy paluch naparstek z przylutowanym szpikulcem. Wciskał
jej to narzędzie do pochwy i rozdzierał od wewnątrz. Dziewczyna oddawała Bogu
ducha w straszliwych męczarniach albo z wykrwawienia, albo na skutek zakażenia.
A skąd Siwak o tym wiedział? Wiedział
od już św. pamięci mamusi Michała Boniego, pani Kwiatkowskiej. To są sprawy
udokumentowane, ale jako pierwszy opisał je Siwak. Tutaj pragnę zapytać - czy to komuch, czy bohater? Gdyby nie Siwak,
Pająk, czy jeszcze kilka osób w Polsce, to byście czytali tylko Grossa i innych
polakożerców. Więc drodzy krytykanci, nikt Wam takich książek czytać nie każe,
tym bardziej, że są one drogie i rozprowadzane niemal w warunkach
konspiracyjnych. Są drogie, ponieważ są niskie nakłady. A niskie nakłady, bo
dobrą książkę jest trudno sprzedać. I tu dochodzimy do tragicznych wniosków. Bo
dlaczego polakożercy nie martwią się o dystrybucję książek?
Polakożercy mają załatwione
wszystko. Załatwione wydawnictwo, które zapłaci wysokie honorarium, za które
można spokojnie żyć kilka lat na wysokim poziomie, gwarantujące rozgłos i
reklamę, oraz wysoką dotację z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Piękna nazwa tego ministerstwa, nie jest tylko powiedziane o dziedzictwo
jakiego narodu chodzi.
My Polacy nie mamy nic. Książki
musimy wydawać sami, a takich treści nie przyjmie w okupowanej Polsce żadna
księgarnia. Ja, korzystając swego czasu z pewnego portalu, który jak się
okazało nie jest do końca polski, ponieważ publikowane są tam kłamliwe treści
pewnego żyda, wymierzone przeciwko Bractwu Św. Piusa X i ogólnie przeciw
wszystkim chrześcijanom. Portal ten, najpopularniejszy w Polsce, pod przykrywką
działalności antysyjonistycznej wprowadza również fałszywe teksty na temat
prawosławia, Rosji, Putina i inne ważne dla pozyskania mięsa armatniego z
Polaków, oraz w innych syjonistycznych działaniach.
Tam walczyłem z diabelską ideologią gender i usiłuję robić to nadal.
Wspólnie, przy ogromnej pomocy Czytelników, wydaliśmy pierwszą książeczkę dla dzieci, wspaniale
zilustrowaną i napisaną. Niestety, muszę sam siebie chwalić, bo nikt inny,
oprócz moich Czytelników tego nie zrobi. Dlaczego? Dlatego, że żaden Polak, nie
może być lepszy od stalinowca i żyda Brzechwy, czyli Lesmana!
Później, znowu przy pomocy Czytelników
udało się wydać 2 część bajek obcych ideologii gender. Pragnę powiedzieć, że ta
druga książeczka jest piękniejsza od pierwszej. Zawiera więcej treści
patriotycznych. Jest na wskroś polska, a każda bajka kończy się pouczającym
morałem.
Biorąc pod uwagę fakt, że mam jeszcze
kilkadziesiąt bajek do wydania, i jak widzą Państwo na moim blogu, wciąż
powstają nowe, przeto poszukuję ludzi dobrej woli, by pomogli mi wydać następne
książki. Przede wszystkim, pragnę znaleźć choć jedno uczciwe polskie
wydawnictwo, które chce zarobić pieniądze. Do 2008 r. kilka oficyn wydało ok.
30 książek i wszystkie zostały sprzedane. Niektóre były wielokrotnie wznawiane,
często robiono dodruki, niektóre doczekały dodatkowych wydań w innej formie
graficznej i objętości.
W Polsce jest ponad 10 000
wydawnictw. Znajdzie się chociaż jedno, które zechce wydać bajki uczące zasad
moralnych wypracowanych przez kilkaset pokoleń naszych szlachetnych
przodków? Nie, nie znajdzie się,
ponieważ wydawnictwa znajdujące się jeszcze w polskich rękach nie mają
pieniędzy, nie mają dotacji, są niszczone ekonomicznie. Po prostu są skazane
przez okupanta na śmierć. Mnie jeszcze udało się wydać piękną książkę pt.
„Wigilijna noc radosna” gdzie opisałem wierszem całą problematykę
bożonarodzeniową i naszą świętą, przepiękną tradycję wigilijną. Wydałem też
książkę wspomnieniową pt. „Bywało gorzej, bywało śmieszniej”. Mogłem
opublikować te 2 książki, ponieważ wziąłem wieloletni kredyt, którego wysokie
raty mam spłacać do 75 roku życia. I na tym koniec. Prawie 70 bajek nigdy nie
ukaże się drukiem. Nigdy też nie będzie opublikowana książka satyryczna,
zawierająca kilkadziesiąt ponadczasowych tekstów z krórych naprawdę można się
pośmiać, zawierających prawdziwy humor, znaczne odbiegający od głupich, nic nie
wnoszących, ponurych skeczów prezentowanych przez kabarety. To koniec ku
uciesze Chazarów, lewaków, propagatorów satanistycznych ideologii sprzecznych z
naszą religią, moralnością, tradycją i kulturą tworzoną przez setki pokoleń
Polaków. Umiera dobra literatura, a wraz z nią Polska i jej kultura.
Dyżurny Psychiatra Kraju,
Cezary Piotr Tarkowski