poniedziałek, 20 grudnia 2021

WIGILIJNA NOC RADOSNA

 

WIGILIJNA  NOC  RADOSNA

 

Nadszedł grudzień, krok do zimy,

lecz my miesiąc ten lubimy.

 O tym każdy z nas pamięta,

że radosne będą święta.

Święta pełne to miłości,

lecz się cofnę do przeszłości.

 

                A W BETLEJEM TO  SIĘ STAŁO

Małe miasto, w Palestynie,

w całym świecie teraz słynie;

bo w Betlejem, przed wiekami,

cud się zdarzył nad cudami.

Wszystkich ludzi cud zachwyca,

gdy brzemienna jest dziewica.

 

To Józefa cieśli żona,

jest tą łaską obdarzona.

A na imię jej Maryja -

w łonie dziecię się rozwija.

Za Świętego Ducha sprawą,

Boże się wypełnia prawo.

 

Czas przychodzi rozwiązania -

nie ma izby, ni posłania.

W herodowym starym grodzie,

nie ma miejsca dlań w gospodzie;

lecz zrządziła Boża ręka,

że w pobliżu jest stajenka.

Podczas nocnej tu godziny,

są Jezusa narodziny.

 

Będzie cudów więc nie mało,

bo Bóg przyjął ludzkie ciało.

Katolicy tym się szczycą-

Maria zawsze jest Dziewicą!

Cud to wielki, tajemnica,

co raduje i zachwyca.

 

Właśnie Boża Matka Święta,

jest łagodnie uśmiechnięta.

Nie ma teraz wolnej chwili,

bo Jezusek w żłóbku kwili.

Utuliła Go Maryja

i w pieluszki już owija.

Józef śmieje się z radości,

zaraz przyjmie zacnych gości.

 

Ale cisza wokół błoga-

czuć obecność wokół Boga.

Trzeba znać tę noc Orientu,

ujrzeć granat firmamentu

i zobaczyć gwiazd tysiące.

Jedna jest jak małe Słońce,

lecz po niebie wolno płynie,

ku zrodzonej dziś Dziecinie.

Można by ją dotknąć ręką,

gdy zawisła nad stajenką.

 

Mała stajnia z bydlątkami,

gdzie czuć Boga. Bóg jest z nami!

A ta gwiazda promienieje,

wiedzie mędrców do Betlejem.

Jadą z Wschodu Dalekiego,

by powitać Maleńkiego.

Melchior, Kacper z Baltazarem,

każdy jedzie z cennym darem.

Jest kadzidło, mirra, złoto-

podarują je z ochotą.

 

Dojechała karawana,

a podróżni- na kolana…

Teraz Mędrcy- Trzej Królowie,

przed Jezuskiem chylą głowę.

- Czy coś z nimi nie w porządku,

że oddają cześć Dzieciątku?

 

-Ależ skądże, ależ nie!

Bóg Zbawiciel zrodził się!

Przewidzieli jak prorocy,

że On zrodzi się tej nocy.

Jezuskowi się kłaniają,

bo też wielką wiedzę mają.

Jezus- Królem wywyższonym,

ponad wszystkie świata trony!

 

Pastuszkowie też zmierzają

i Jezuska już witają.

Anioł z Nieba im oznajmił,

że się Mesjasz zrodził w stajni.

 

Chrystus mały w żłóbku leży

i się śmieje do pasterzy;

a to pierwszy jest ze znaków,

że wyróżni On biedaków.

 

Za przyczyną tych pasterzy,

lud Betlejem w cud uwierzył.

Uwierzyli wszyscy ludzie,

że Pan przyszedł, w całej Judzie!

           

Później były wielkie dzieła

i nauka Zbawiciela.

Ta nauka poszła w świat

i ma dwa tysiące lat.

Z katechizmu my ją znamy,

Ewangelię też czytamy.

Nasza wiara jest związana,

całkowicie z życiem Pana.

 

               ADWENT

W grudniu pora jest Adwentu,

czas skupienia, sakramentów.

Adwent jest to czas czekania,

na ponowne przyjście Pana.

Z tej przyczyny, powstał nowy,

dla Was wierszyk adwentowy.

           ZWIASTOWANIE

Zstąpił z Nieba Gabriel Anioł,

przed Dziewicą Marią stanął.

Maria słyszy zadziwiona:

-Bądź Maryjo pozdrowiona!

-Ta wizyta ma przyczynę,

chcę oznajmić  Ci nowinę.

-Wiedz że w grudniu, z łaski Bożej,

zrodzisz syna- dziecię hoże!

 

Maria zada wnet pytanie:

-Jak Gabrielu to się stanie?

-Jak ta łaska się dokona-

wszak nie jestem poślubiona?

 

-To Bóg Ojciec tak dokonał.

Będziesz Mario wywyższona!

Za Świętego Ducha sprawą,

staniesz Matką się łaskawą

Niebiańskiego Króla Ziemi,

który cały świat odmieni.

To miłości Bożej krezus,

a na imię dasz mu…Jezus.

Z woli Bożej, niech się stanie!

Takie było zwiastowanie.  

 

Chrześcijanin więc w Adwencie,

nieskalane czci poczęcie.

Zwróćcie zatem tu uwagę,

na doniosłą chwil powagę.

 

Czci wyrazów już w Betlejem,

dla Maryi było wiele.

Trzej Królowie, gdy przybyli,

pokłonili się Maryi.

Chwila to podniosła wielce-

chwała Bożej Rodzicielce!

 

Chociaż Adwent, czas pokutny,

nie jest wcale taki smutny.

Bo w Adwencie obchodzimy,

Mikołaja imieniny.

A więc w grudniu, dnia szóstego,

Mikołaja jest Świętego.

To najmilszy- o tym wiecie-

solenizant jest na świecie;

bo ma takie obyczaje,

że nie bierze, a sam daje.

On podarki nam przynosi,

gdy ktoś grzeczny Go poprosi.

 

W ten radosny dzień Adwentu,

dzieci cieszą się z prezentów.

Drobne to są upominki,

więc nie róbcie kwaśnej minki.

Bo najlepszy – pamiętamy-

jest podarek…z serca dany.

Najpierw pacierz i śniadanie,

później zacznie się szukanie.

                  

Jest od dawna taki zwyczaj-

prezent w bucie jest zazwyczaj.

Zatem radzę drogie dzieci:

Buty aż się mają świecić!

 

Pewnie wszyscy o tym wiecie-

prezent bywa też w skarpecie.

Tutaj też rzecz oczywista,

że skarpeta… ma być czysta!

 

O ŚWIĘTYM MIKOŁAJU

 

Już o Świętym  Mikołaju,

wszystkie dzieci rozmyślają.

A tradycja mówić każe,

że urodził się w Patarze;

choć handlowcy są dziś skłonni,

wmawiać dzieciom, że w Laponii.

 

Ich Mikołaj jest kupiecki,

z białą brodą, ale świecki.

Czarodzieja z niego robią

i witryny w sklepach zdobią.

Nasz Mikołaj, ten z Patary,

czynił dobro, a nie czary.

 

Był młodzieńcem zdolnym, hożym,

wnet więc został sługą Bożym.

Jako kapłan, na początek,

rozdał biednym swój majątek.

Troszczył o tych się w potrzebie,

za co jest u Boga w Niebie.

 

Mikołaja szanowano

i biskupem go obrano.

By określić wam to bliżej,

on biskupem został w Mirze.

Mira w Turcji jest dzisiejszej,

na terenie Azji Mniejszej.

 

O dobroci Mikołaja,

mówi się we wszystkich krajach.

  Cieszy się On wielkim względem,

więc opowiem wam legendę.

W mrok się dziejów cofnąć muszę,

trzysta lat gdzieś po Chrystusie.

 

         ŚWIĘTY  MIKOŁAJ I TRZY  SIOSTRY

Były siostry, trzy pannice,

których zalet nie wyliczę.

Wszystkie piękne miały oczy,

z tyłu piękny lśnił warkoczyk

i z urody w całej Mirze,

oceniano je najwyżej.

A charakter , niemal złoty-

jednym słowem- wzory cnoty.

 

Lecz wśród mieszczan, sióstr zalety,

nie liczyły się niestety.

Do zamęścia odpowiednie,

ale były bardzo biedne.

Ojciec bowiem tych dziewczątek,

stracił cały swój majątek.

Jeszcze tutaj, trzeba zważyć,

miał dług wielki u lichwiarzy.

A lichwiarze, wciąż ci sami -

z garbatymi są nosami!

 

Prawo było nie łaskawe-

panna mogła być zastawem.

Trzeba spłacać dług w mozole,

by nie dostać się w niewolę.

 

W tamtych czasach było ważne,

czy też panny są posażne.

A z długami, bez wyprawy,

nie był dla nich los łaskawy;

bo kawaler rzadko który,

chciał przychodzić tam w konkury.

 

Siostry były bardzo smutne,

bo i czasy to okrutne.

Ciężka mała być ich dola,

bo straszliwa jest niewola.

Wieść już niosła po bazarze-

siostry wezmą wnet lichwiarze!

 

W Mirze żyli chrześcijanie,

żal zrobiło im się panien.

Chrystusowi ludzie wierni,

zawsze byli miłosierni.

Jednak oni żyli w nędzy

i nie mieli nic pieniędzy.

 

Był Mikołaj wciąż wśród ludu,

wieść usłyszał więc bez trudu.

Sam nie wiedział co ma zrobić,

by zamiarom złym przeszkodzić.

Na modlitwie wciąż skupiony,

nagle poczuł się olśniony.

Przez modlitwę – my to wiemy –

rozwiązuje się problemy!

 

Siostrom zatem, ciemną nocą,

ruszył biskup w mrok z pomocą.

Niósł sakiewki ze skarbami –

będą siostry z posagami;

i pomyśleć także musiał,

by spłaciły dług tatusia.

 

Dotarł wkrótce, po kryjomu,

do skromnego panien domu.

Wszystko w wielkiej tajemnicy,

by nie słyszał nikt z ulicy.

 

Okien strzegą okiennice,

bo już dawno śpią pannice.

Drzwi zamknięte na skobelek,

mus posłużyć się fortelem.

 

Już wygasło palenisko –

został komin i to wszystko.

Oj, wysoka ta chatyna!

Lecz od czego jest drabina?

Więc Mikołaj wziął drabinę

i się znalazł przy kominie.

 

By nie było wśród sióstr sprzeczki,

wrzucił w komin trzy woreczki,

a na każdym wypisane,

było imię każdej z panien.

Podarował je z ochotą,

a w sakiewkach było złoto.

 

Biskup dobrze nie rozważył,

co za chwilę się wydarzy.

Śmiesznie było, nie przesadzam,

bo buchnęła z luftu sadza.

 

Chmura sadzy, tej z komina,

w lot zrobiła zeń Murzyna!

Czarna buzia, czarne włosy,

sadzą kichnął wniebogłosy.

Tylko oczy lśnią z radości,

która w sercu jego gości.

 

Pusto było na ulicy,

gdy do swojej szedł dzielnicy.

Księżyc świecił bladym licem –

tylko on znał tajemnicę;

bo gdy biskup wszedł do domu,

nie powiedział nic nikomu.

 

Rano siostry się zdumiały,

kto cudownie je ocalił.

Biskup ulżył tak ich doli

i nie poszły do niewoli.

 

Nasz Mikołaj był łaskawy

z miłosierdzia, nie dla sławy.

Ta legenda przyjaciele,

do myślenia daje wiele.

Mógł Mikołaj przyjść w dzień jasny,

dać sakiewki do rąk własnych.

Siostry by się też zdumiały

i swą wdzięczność okazały.

 

Jaka płynie stąd nauka?

- Dać coś jawnie, to nie sztuka!

Ludzie biednym czasem dają,

później tym się przechwalają –

jacy oni miłosierni

i naukom Pana wierni!

 

Bogatemu nie ubywa,

a biednemu przykro bywa…

- Jeśli dajesz coś z miłości,

radość w sercu Twym zagości!

 

W  WIGILIJNY  WIECZÓR

     PRZYGOTOWANIA

Przyszedł grudzień, wstęp do zimy,

lecz my miesiąc ten lubimy.

O tym każdy z nas pamięta,

że cudowne będą Święta.

 

Każdy czeka z utęsknieniem,

na dzień z Bożym Narodzeniem.

Ale w przeddzień Świąt wieczorem,

najpiękniejszą mamy porę.

 

To jest wieczór wigilijny,

bardzo wzniosły, religijny;

bo w Wigilię wszyscy czcimy,

Jezusowe narodziny.

W każdym domu już od rana,

jest zajęta każda mama.

Każda pani coś gotuje,

postną ucztę dziś szykuje.

Coś się piecze w piekarnikach-

izby piękna woń przenika.

 

Dziś zajrzymy do Walczaków,

gdzie jest czworo aż dzieciaków:

Mała Basia i średniaki-

Grześ i Stasio- to bliźniaki.

A najstarsza Paulinka,

to wspaniała jest dziewczynka.

Jej talenty można mnożyć-

każdy talent, to dar Boży.

Ona pięknie już maluje,

własne wiersze recytuje.

A jej wiersze rymowane,

są przez wszystkich rozumiane;

i nie trzeba się tu biedzić,

co poeta chciał powiedzieć…

 

W domu jeszcze babcia, dziadek

i wesoły wujek Władek.

Cioci Niny tu brakuje,

bo w szpitalu dziś pracuje.

W Święta dyżur też się zdarza-

taki zawód jest lekarza.

Z pracy wujek ją odbierze,

a więc zdąży na Wieczerzę.

 

Dziś pan Walczak już raniutko,

przyniósł jodłę zieloniutką.

Radość jodła wnosi w domu

i ozdobą jest salonu.

Pięknem swoim aż zadziwia,

czuć jest wokół woń igliwia.

Basia z dołu na nią zerka

i się dziwi- jaka wielka!

 

Dziadek idzie już z pudłami,

w nich są lampki z ozdobami.

Pracowita Paulina,

na drabinkę już się wspina.

Wnet choinkę tę ubierze,

by uświetnić dziś Wieczerzę.

 

Gwiazdę wiesza już na szczycie,

gdzie lśnić będzie znakomicie.

Niżej bombki- wszystkie szklane,

wszystkie ręcznie malowane.

Te cacuszka artystyczne,

namalował ktoś prześlicznie.

A cóż na nich tu widzimy?

To obrazki śnieżnej zimy.

Z jednej patrzy się bałwanek,

a na innej widać sanie.

Mkną po śniegu zaprzężone,

w cztery rącze, kare konie.

I Mikołaj tu powozi,

choć policzki mróz mu mrozi.

Pełno paczek jest na saniach-

to dla dzieci, do rozdania.

 

Inne bombki, mniej zdobione,

za to pięknie ubarwione.

Tu kolory, kształty różne-

i okrągłe i podłużne.

Są szyszeczki tu zielone,

z lekką bielą, niby szronem.

Są bałwanki, gwiazdki, grzybki,

długie sople, no i rybki.

Jeszcze błyszczą się księżyce-

więcej figur nie wyliczę.

Jest tych bombek bardzo wiele,

a z nich każda małym dziełem.

 

Teraz sprytna Paulina,

wokół lampki już przypina.

To są lampki elektryczne,

będą świecić dziś magicznie.

Jeszcze jeże papierowe,

„włos anielski” i …gotowe!

 

Dziadek chodzi, pochrząkuje,

bo mu czegoś tu brakuje.

Wnet przypomniał czas z młodości,

że wisiały też słodkości;

na choince- marcepany,

wraz z pysznymi cukierkami.

Więc zawiesił sto lub więcej,

tych słodyczy na jodełce.

Teraz patrzą na nie dzieci,

a bliźniakom ślinka leci.

Oj, niedźwiedzia to przysługa,

bo już Staś do Grzesia mruga.

Kiedy pójdzie sobie dziadek,

wiele zwędzą czekoladek.

 

Wszyscy dziś pracują społem,

babcia się zajmuje stołem.

Wujek Władek stół rozłożył

i pod obrus sianko włożył.

Sianko to nam przypomina,

gdzie rodziła się Dziecina.

Malcy myślą o potrawach,

bo zastawę babcia stawia.

Do zastawy nowe sztućce,

bo Kolacja będzie wkrótce.

 

Lecz tradycja podpowiada,

kiedy się do stołu siada.

Więc wie o tym dziecko każde-

gdy ujrzymy pierwszą gwiazdę.

Zatem dzieci wyszły z domu,

by się bawić w astronomów.

O, tam! Widać nad polami-

chyba pierwszą gwiazdę mamy!

Blaskiem nikłym miga gwiazdka-

betlejemskiej to namiastka.

Już przybyła ciocia Nina,

czas kolację rozpoczynać.

           Wigilia 

Atmosfera Świąt już w domu,

wszyscy weszli do salonu.

Każdy pan i każda pani,

elegancko są ubrani.

Nawet babcia spracowana,

u fryzjera była z rana.

 

Katolicka to kultura,

by świętować w garniturach.

A kobiety w garsoneczkach

i bielutkich są bluzeczkach.

Dzisiaj nawet Paulina,

małą damę przypomina.

U bliźniaków buzie czyste,

co nie bywa oczywiste.

 

Już pan Walczak wziął talerzyk,

a opłatek na nim leży.

 Staropolskim obyczajem,

będą dzielić się nawzajem:

Mama z tatą, babcia z dziadkiem,

ciocia Nina z wujkiem Władkiem,

no i wszystkie też dzieciaki,

w pierwszym rzędzie- dwa bliźniaki.

I dziadkowie, i rodzice-

każdy składa dziś moc życzeń.

Uświęcone to życzenia,

bo okazji lepszej nie ma.

Teraz wszyscy już po społu,

do długiego siedli stołu.

 

Stół nakryty należycie,

jedno więcej jest nakrycie.

Tu przypomnieć więc pozwolę-

wolne miejsce jest przy stole;

bo przyjść może ktoś zdrożony,

chociaż nie był zaproszony.

Tak tradycja nakazuje,

że każdego się przyjmuje.

Bo Wigilia wiernych brata,

łączy w Bogu ludność świata.

 

Obfitością stół zachwyca,

a co na nim, już wyliczam:

Na początek barszcz z uszkami,

lub grzybowa z kluseczkami.

Grzyby ważnym są dodatkiem,

zaostrzają nam sałatkę.

W postnej też kapustce grzyby,

lecz ważniejsze dziś są ryby.

 

Karp królewski tu króluje,

na Wieczerzy nam smakuje.

Usmażony i bez ości,

bo ość każda, dziadka złości.

Lecz najlepszy chyba w świecie-

karp świeżutki w galarecie.

A do niego jest cytrynka-

gdy to piszę- leci ślinka.

 

Oj, z tym karpiem heca bywa,

bo on najpierw w wannie pływa.

Później problem- jak z tej wanny,

ma on trafić do brytfanny?

 

Karp z półmisków szybko znika,

trzeba wziąć się za śledzika.

Śledź w oleju, w marynacie-

ten smakuje zawsze tacie;

a z cebulką i w śmietanie,

to dla mamy pyszne danie.

Jest sałatka też śledziowa-

ta warzywna niech się schowa!

Nie je śledzi Paulina,

ale to nie moja wina.

-Nie smakuje śledź?-To proszę-

można najeść się łososiem!

 

Dużo potraw, dużo smaków,

lecz zapomniałbym o maku.

Nie wiem czemu, słowo daję-

mak z kluskami się podaje.

Ja nie lubię dania tego,

a kto lubi- to smacznego!

 

Teraz młodzi wszyscy zważcie-

dań powinno być dwanaście.

Bo dwunastu apostołów ,

zasiadało też do stołu.

 

Dodać muszę, tu w nawiasie,

że jest chlebek na zakwasie.

Pewnie wszyscy o tym wiecie-

to najlepszy chlebek w świecie!

A do picia moi złoci,

pyszny z suszu jest kompocik.

Z suchych śliwek i jabłuszek,

i z morelek, słodkich gruszek.

 

Jeśli jednak mam być szczery,

dzieci wolą jeść desery.

Sernik wolą jeść dziewczęta,

kakaowy tort- bliźnięta.

Będzie również do herbaty,

ulubiony przysmak taty.

Więc szarlotka z jabłuszkami

i keks pyszny z bakaliami.

 

Telewizor dziś nie gada,

bo w Wigilię nie wypada.

Za to wszyscy rozmawiają

i ze smakiem zajadają.

 W kącie im choinka świeci,

śmieją się wesoło dzieci.

Za oknami już zaczyna,

Śnieżek sypać. A więc zima!

 

Atmosfera jest miłości,

bo w tym domu miłość gości.

Lecz nim deser zje rodzina,

czas kolędy rozpoczynać.

 

Sygnał dała ciocia Nina

i zasiadła do pianina.

Salon cały już przenika,

śpiew radosny i muzyka.

 Już kolęda brzmi nam nowa,

zapisałem więc jej słowa:

        WITAJ  PANIE!  

Przysłuchajmy się nowinie,

co się dzieje w Palestynie:

Tam Dziewica Nieskalana,

rodzi Dziecię pośród siana.

W małej stajni, przy gospodzie,

kto by myślał o porodzie.

Lecz biedaków taka dola,

taka była Boża wola!

Refren:

Rodzi Maria Boże Dziecię,

wielka radość jest na świecie.

Swoje serca otwieramy-

w nich zamieszka, będzie z nami!

 

Drzwi od stajni uchylone,

idą Mędrcy już z pokłonem.

Biegną również pastuszkowie,

by przed Panem schylić głowę.

Tu w modlitwie na kolanach,

z czcią witają Zbawcę Pana.

W stajni słychać jest szeptanie:

-witaj Królu, witaj Panie…

Refren:

Porodziła Maria Dziecię,

wielka radość jest na świecie.

Swoje serca otwieramy-

w nich zamieszka, będzie  z nami!

 

Bije jasny blask przez wrota,

świeci się poświata złota;

aż przyćmiewa gwiazd mruganie-

cicho dźwięczą:- witaj Panie…

Śpij Jezuniu, śpij maleńki,

zdejmij grzechów z nas udręki.

Noc się jarzy gwiazdeczkami,

a Ty Jezu, zostań z nami!

Refren:

Porodziła Maria Dziecię,

wielka radość jest na świecie.

Swoje serca otwieramy-

w nich zamieszka, będzie z nami!

 

Noc już cicha nad Betlejem,

zło wszelakie dziś truchleje.

Jezus zdepcze głowę węża-

niechaj dobro nam zwycięża!

Nowa era się zaczyna-

czas Chrystusa, Marii Syna.

 Dziś się cieszą chrześcijanie:

-witaj Jezu, witaj Panie!

Refren:

Porodziła Maria Dziecię,

wielka radość jest na świecie.

Serca nasze otwieramy-

w nich zamieszkał i jest z nami!

 

    Wizyta Mikołaja

Brzmią kolędy, czas upływa,

nagle dzwonek się odzywa.

-Kto to do drzwi dzwonić może,

gdy śnieg sypie, mróz na dworze?

Mama poszła, drzwi otwiera,

aż jej w piersi dech zapiera.

To Mikołaj jest za drzwiami,

z wielkim worem  z prezentami.

 

Siwa broda, nos czerwony,

(pewnie został odmrożony).

A na sobie ma kożuszek-

pod kożuchem- spory brzuszek.

I łagodne ma on oczy-

wszystko sprawia, że… uroczy.

 

-Niechaj będzie pochwalony,

Jezus Chrystus narodzony!

Basem rzekł na powitanie.

Więc-na wieki wieków, amen!

 

W sieni spojrzał w swój kajecik.

-Wiem, że tu mieszkają dzieci-

rzekł Mikołaj znów do mamy.

-Cała czwórka- zapraszamy!

 

Mała Basia nie widziała,

jeszcze z bliska Mikołaja.

Zawstydzona spuszcza oczy

i się niby troszkę boczy.

Co innego Paulinka,

bo to duża już dziewczynka;

i się śmieje w całej krasie,

tuląc swą siostrzyczkę Basię.

A bliźniaki są markotni,

bo to chłopcy bardzo psotni.

Dziadek straszył, że za psoty,

dziś spotkają ich kłopoty.

-Radzę mieć to wam na względzie-

za psocenie rózga będzie!

 

Chociaż dziadka bardzo cenię,

na nic nie zda się straszenie

i w sekrecie wam zaręczam,

że Mikołaj rózg nie wręcza.

Kto raz poznał Mikołaja,

wie, że dziadek sobie bajał.

 

Zdjął Mikołaj swoją czapę

i siadł sobie na kanapie.

Uśmiechając się do dzieci,

malcom zbliżyć się polecił.

Ręką sięgnął w wielki worek

i wyciągnął pudło spore.

-To dla Basi upominek

i stosowny dla dziewczynek.

 

Basia spuszcza znów oczęta,

podarunkiem  jest przejęta.

Rozwiązała wnet wstążeczki,

a w tym pudle są książeczki,

wymarzona jeszcze lala,

taka strojna, jak w żurnalach.

 

Już bliźniaki są za Basią,

obaj chłopcy- Grześ i Stasio.

- No chłopaczki- rozrabiacie,

a czy chociaż pacierz znacie?

Tu Mikołaj spojrzał srożej,

choć być mogło przecież gorzej.

-Mikołaju, pacierz znamy

i go co dzień odmawiamy!

A gdy coś już napsocimy,

to różaniec odmówimy…

-Już nie bądźcie tak przejęci,

bo psocili nawet święci.

Pan Bóg mały grzech wybaczy,

kiedy skruchę w nas zobaczy.

- Mam tu dla was upominki,

rozweselcie więc swe minki.

 

Gdy swe paczki rozwinęli,

obaj nagle oniemieli,

bo dostali dwie repliki

pięknych autek z Ameryki!

 

Znów Mikołaj ręką skinął-

chce rozmawiać z Pauliną.

- Zdarza mi się bardzo rzadko,

by rozmawiać z literatką.

Bardzo się uradowałem,

gdy od Ciebie list dostałem.

Listów co dzień pełne skrzynki-

piszą chłopcy i dziewczynki.

Z wszystkich piszą kontynentów

i żądają wręcz prezentów;

a tu patrzcie- to list pierwszy,

gdzie dostałem kilka wierszy.

Chociaż jestem Mikołajem,

rzadko prezent sam dostaję.

Dziś poetce gratuluję

i to pióro jej daruję.

Złotym piórem niechaj tworzy

i rozwija ten dar Boży!

-Jeszcze jedno mam pytanie:

kiedy nowy wiersz powstanie?

 

- Pastorałkę napisałam-

może bym ją zaśpiewała?

Ukończyłam ją przedwczoraj…

- No to śpiewaj! Rzekł Mikołaj.

 

DZIECIĘ  MARIA JUŻ POWIŁA

Maria Dziecię już powiła

i Jezuska w pled owija.

Jadą Mędrcy z karawaną,

wnet przy żłóbku w stajni staną.

I pastuszki tu przybyli,

Jezuskowi cześć złożyli.

 

Chociaż niebo jest pogodne,

są w Betlejem noce chłodne.

Zimno Zbawcy jest w stajence-

marzną nóżki, marzną ręce.

Nie płacz Jezu ukochany,

na Twe rączki już chuchamy!

 

Księżyc patrzy znad Betlejem,

nad Dziecięciem też boleje.

Oj, nie przejmuj się Księżycu-

uśmiech jest na Zbawcy licu!

Maria tuli Dziecię właśnie,

teraz Jezus smacznie zaśnie…

 

Świecą gwiazdy jak brylanty

i anielskie brzmią kuranty.

Cicha noc jest cichuteńka,

już Dziecina śpi maleńka.

-Śpij Jezuniu, śpij Dziecino,

a my cieszmy się nowiną!

 

Gdy ostatnie nutki znikły,

nagle słychać głos ochrypły:

-Bhrawo, bhrawo – Paulina!

Nahrodziła sie Dziecina!

To papuga dzieci- Aga,

chyba bisów się domaga.

Śmiech się rozległ w całym domu,

wuj wniósł Agę do salonu.

Wcześniej w kuchni klatka stała,

bo papuga wciąż skrzeczała.

Zjadła nieco pieprzu z prosem

i przemawia ludzkim głosem!

 

Mówią inne dziś zwierzęta-

taka stara jest legenda.

A legendy- powiadają-

ziarno prawdy w sobie mają.

 

Wtem rozległo się bim- banie.

A to zegar co na ścianie

wszystkim teraz przypomina,

że już późna jest godzina.

 

-Czas mi ruszać w dalszą drogę.

Rzekł Mikołaj.- Z Panem Bogiem!

Wnet do zdobnych sań swych wskoczył,

by zanurzyć się w mrok nocy.

 

Kończy się ten familijny,

piękny wieczór wigilijny.

Pełno było dziś radości,

bo w rodzinie miłość gości.

Najważniejsze- miłowanie-

to Jezusa jest przesłanie.

 

Starsi pójdą na pasterkę,

a dzieciaki pod kołderkę.

I choć oczy się sklejają,

najpierw pacierz odmawiają.

 

Do kościoła już dorośli,

na pasterkę dawno poszli.

Dzieci śpią już w swych łóżeczkach

i tak kończy się książeczka.

 

Cezary Piotr Tarkowski

PCHŁA TURYSTKA

    PCHŁA  TURYSTKA   W Sandomierzu pchła mieszkała. Kiedyś sobie pomyślała, że jej wcale nie zaszkodzi, gdy odwiedzi ciotkę w Ł...