środa, 20 marca 2019

SZEWC I PRZYSŁOWIA


SZEWC  I  PRZYSŁOWIA

Żył szewc sobie w mieście Gdyni -
człek spokojny, zła nie czynił.
Czasem tyko po wódeczce,
narozrabiać mógł troszeczkę.
Szewc Zelówa- tak go zwano-
"lubiał wypić"- jak mawiano.

Szewczyk nie był wykształcony,
nie ukończył wszak Sorbony;
lecz był zdolny niesłychanie-
dyplom mistrza miał na ścianie.

Nikt tu chyba nie zaprzeczy-
mistrzem był, gdy wszem złorzeczył.
W przeklinaniu, że tak powiem,
wszystkich mistrz nasz bił na głowę.

Doświadczenie też miał spore,
w swych spotkaniach szewc z folklorem.
Tej tradycji wręcz hołdował
i ludowe znał przysłowie.

A wiec mawiał:- Wiedzcie młodzi-
"szewc bez butów często chodzi".
"Dobre buty, z dobrej skóry,
pokonają każde góry!"
"- Jeśli chodzić chcesz na skróty,
musisz nosić mocne buty!"

Znał Zelówa też przysłowie,
jak ma dbać o żony zdrowie:
"-Kiedy baby się nie bije,
to wątroba w babie gnije!"

By kobieta była zdrowa,
często oko podzelował;
więc tryskała zdrowiem żona,
bo nabijał szewc limona.

Znał też inne powiedzonka:
"Przed zachodem nie chwal dzionka,
a przed śmiercią też niestety-
nie chwal nigdy swej kobiety!"

Więc do tego też przysłowia,
szewc się chętnie dostosował;
bo Zelówka, jak go zwano –
bywał trzeźwy… tylko rano.
I nie było dlań widoków,
by szewc trzeźwy był o zmroku.

Po zachodzie zatem słonka,
nie mógł szewczyk chwalić dzionka.
Nie chwalona też za życia,
była jego połowica.

Raz Zelówka przeholował,
bo się nadto nabomblował.
Litr bimberku szewc wlał w siebie
i się biedak znalazł w niebie.

Szewc przeżywa moc katuszy,
bo kac duszę jego suszy.
Ni browarku, ani sety –
nie chcą podać tu – niestety.
I na domiar jeszcze złego,
nie wie co jest z żoną jego.
- Przecież nie jest wcale bita –
może chora jest kobita?

Chodzi zatem szewc po niebie,
do nie jednych drzwi kolebie:
„ – Łaski proszę, święte dusze,
bo zobaczyć żonę muszę;
zakończyłem ziemskie życie –
chcę pochwałę dać kobicie!”.

Święty Piotr się ulitował –
obyś tego nie żałował!
Skoro zżera cię tęsknota,
to uchylę nieba wrota.

Dał Zelówie też lunetę,
by zobaczył swą kobietę.
- Ona to – czy też nie ona?
- Jakoś dziwnie odmłodzona!

Konto w banku wyczyszczone,
aż mu trudno poznać żonę;
bo w wytwornej wnet kreacji –
siada z gachem do kolacji!
Później patrzy, żona jego –
w łóżku gzi się z tym lebiegą…

Gach opróżnia szewca barek,
jego nosi też zegarek,
krawat, kapcie i szlafmycę –
wszystkich rzeczy - nie wyliczę.

Szlag niech trafi tę niewierność –
jeszcze większa jest bezczelność.
Nerw każdego rusza chłopa,
że gach dotknąć śmiał…pilota!

Chłop, gdy siada przed ekranem,
to zajmuje się miganiem.
W telewizje jest wpatrzony,
jakby był jej narzeczonym.
Pilot zatem, prócz tężyzny –
cechą płciową jest mężczyzny.

Więc słuchajcie mnie panowie –
jeszcze jedno mam przysłowie:
- Nigdy nie wierz swojej żonie,
nie chwal również jej… po zgonie!

Dyżurny Psychiatra Kraju
Cezary Piotr Tarkowski

ZACHOROWAŁ NASZ KOT PROT


  ZACHOROWAŁ NASZ KOT PROT

Prot się budzi kiedyś z rana,
a tu chrypa niesłychana.
I ma dreszcze, straszną drżączkę
i wysoką ma gorączkę.
Stopni chyba ze czterdzieści,
jeszcze w krzyżu ma boleści.
I wśród zwierząt to się zdarza-
trzeba leków i lekarza.
Zatem wylazł Prot z łóżeczka
i się powlókł do miasteczka.

Wlecze Prot się do lecznicy,
spotkał szczury na ulicy.
- Cześć kocurze, cześć cymbale!
- Oj, w nim życia nie ma wcale…
Zadziwione stoją szczury,
że Prot nie chce awantury.

Wódz tych szczurów tak powiada:
-Dziś nie w głowie kotu zwada
i do bójki nie jest skory-
rudy kot jest chyba chory!

Przybył zatem do lecznicy,
gdzie zwierzątek trudno zliczyć.
Są tu koty i króliki,
cztery pieski, dwa chomiki.
Chłopiec przyszedł tu z kanarkiem,
a pan przyniósł papug parkę.
Prot więc stanął za dziewczynką,
która przyszła z morską świnką.

W poczekalni do lekarza,
awantura się nie zdarza.
Pies za kotem nie pogoni,
nie chce widzieć kot gryzoni.

Nikt nie fuka, nikt nie szczeka,
każdy na swą kolej czeka.
Każdy zwierzak wylękniony-
zawieszenie trwa tu broni.

Prot jest grzeczny niesłychanie,
grzecznie zdjął też swe ubranie.
Bada go dziś zawsze boska,
pani doktor Rożniatowska.

Pani doktor, w mieście znana,
jest przez Prota uwielbiana
i jedyna z niej istota,
która może głaskać Prota.

-Masz receptę mój koteczku
i leż tydzień w swym łóżeczku.
Pobiegł Prot więc do apteki,
by wykupić swoje leki.

Samotnikiem Prot jest znanym,
więc się patrzy w cztery ściany.
Smutek wielki jest w chorobie,
gdy nie czuwa nikt przy tobie.
Ni zwierzaka, ni człowieka,
nikt nie poda miski mleka.

Smutne życie w samotności,
bez przyjaźni i miłości.
Więc się staraj o przyjaźnie,
to w chorobie będzie raźniej!

Cezary Piotr Tarkowski

PCHŁA TURYSTKA

    PCHŁA  TURYSTKA   W Sandomierzu pchła mieszkała. Kiedyś sobie pomyślała, że jej wcale nie zaszkodzi, gdy odwiedzi ciotkę w Ł...