PCHŁA TURYSTKA
W Sandomierzu pchła mieszkała.
Kiedyś sobie pomyślała,
że jej wcale nie zaszkodzi,
gdy odwiedzi ciotkę w Łodzi.
Więc kupiła na pchlim targu,
dla cioteczki kilka skarbów;
bo pchle wcale nie wypada,
bez prezentów wizyt składać.
Pchły, choć skaczą znakomicie,
wolą jeździć na psiej kicie.
Tak normalnie, w miejskiej opcji-
pies jest środkiem lokomocji.
Podróż w mieście, to zabawa,
lecz do Łodzi- trudna sprawa.
Można jechać z przesiadkami.
Lecz co zrobić z tobołkami?
Pomyślała mimochodem,
że pojedzie samochodem.
Wiec wślizgnęła się ukradkiem,
przez otwarte drzwi przypadkiem.
Siadła na swej walizeczce,
z tyłu auta na półeczce.
Piękny widok ma przez szybę-
chyba nikt tu jej nie zdybie!
Nie wiedziała, że kierowca,
będzie jechał do Szydłowca.
Dalej podróż do Wrocławia,
do Krakowa, Jarosławia.
Moim zdaniem bez potrzeby,
pojechała też do Łeby.
Miło w morzu jest się chłodzić,
lecz pchła jechać chce do Łodzi…
Potem była w Krotoszynie,
Nowym Targu i Lublinie.
By się dalej nie rozwodzić-
wszędzie była, lecz nie... w Łodzi!
Pchła się bardzo denerwuje:
-co kierowca ten planuje?
To normalne że zamierza,
wrócić znów do…Sandomierza!
Pchła bez żalu też wróciła-
za swym miastem się stęskniła.
Teraz mówi do sąsiadek:
-Kraj zwiedziłam bez przesiadek!
Dla was tylko psie ogony,
mnie coś w Polskę znowu goni…
-Na mnie pora, czas nadchodzi-
ruszam znów do miasta Łodzi.
Żegnam wszystkich pięknym gestem.
Pchłą turystką przecież jestem!
Cezary Piotr Tarkowski