SZEWC I PRZYSŁOWIA
Żył szewc sobie w mieście Gdyni -
człek spokojny, zła nie czynił.
Czasem tyko po wódeczce,
narozrabiać mógł troszeczkę.
Szewc Zelówa- tak go zwano-
"lubiał wypić"- jak mawiano.
Szewczyk nie był wykształcony,
nie ukończył wszak Sorbony;
lecz był zdolny niesłychanie-
dyplom mistrza miał na ścianie.
Nikt tu chyba nie zaprzeczy-
mistrzem był, gdy wszem złorzeczył.
W przeklinaniu, że tak powiem,
wszystkich mistrz nasz bił na głowę.
Doświadczenie też miał spore,
w swych spotkaniach szewc z folklorem.
Tej tradycji wręcz hołdował
i ludowe znał przysłowie.
A wiec mawiał:- Wiedzcie młodzi-
"szewc bez butów często chodzi".
"Dobre buty, z dobrej skóry,
pokonają każde góry!"
"- Jeśli chodzić chcesz na skróty,
musisz nosić mocne buty!"
Znał Zelówa też przysłowie,
jak ma dbać o żony zdrowie:
"-Kiedy baby się nie bije,
to wątroba w babie gnije!"
By kobieta była zdrowa,
często oko podzelował;
więc tryskała zdrowiem żona,
bo nabijał szewc limona.
Znał też inne powiedzonka:
"Przed zachodem nie chwal dzionka,
a przed śmiercią też niestety-
nie chwal nigdy swej kobiety!"
Więc do tego też przysłowia,
szewc się chętnie dostosował;
bo Zelówka, jak go zwano –
bywał trzeźwy… tylko rano.
I nie było dlań widoków,
by szewc trzeźwy był o zmroku.
Po zachodzie zatem słonka,
nie mógł szewczyk chwalić dzionka.
Nie chwalona też za życia,
była jego połowica.
Raz Zelówka przeholował,
bo się nadto nabomblował.
Litr bimberku szewc wlał w siebie
i się biedak znalazł w niebie.
Szewc przeżywa moc katuszy,
bo kac duszę jego suszy.
Ni browarku, ani sety –
nie chcą podać tu – niestety.
I na domiar jeszcze złego,
nie wie co jest z żoną jego.
- Przecież nie jest wcale bita –
może chora jest kobita?
Chodzi zatem szewc po niebie,
do nie jednych drzwi kolebie:
„ – Łaski proszę, święte dusze,
bo zobaczyć żonę muszę;
zakończyłem ziemskie życie –
chcę pochwałę dać kobicie!”.
Święty Piotr się ulitował –
obyś tego nie żałował!
Skoro zżera cię tęsknota,
to uchylę nieba wrota.
Dał Zelówie też lunetę,
by zobaczył swą kobietę.
- Ona to – czy też nie ona?
- Jakoś dziwnie odmłodzona!
Konto w banku wyczyszczone,
aż mu trudno poznać żonę;
bo w wytwornej wnet kreacji –
siada z gachem do kolacji!
Później patrzy, żona jego –
w łóżku gzi się z tym lebiegą…
Gach opróżnia szewca barek,
jego nosi też zegarek,
krawat, kapcie i szlafmycę –
wszystkich rzeczy - nie wyliczę.
Szlag niech trafi tę niewierność –
jeszcze większa jest bezczelność.
Nerw każdego rusza chłopa,
że gach dotknąć śmiał…pilota!
Chłop, gdy siada przed ekranem,
to zajmuje się miganiem.
W telewizje jest wpatrzony,
jakby był jej narzeczonym.
Pilot zatem, prócz tężyzny –
cechą płciową jest mężczyzny.
Więc słuchajcie mnie panowie –
jeszcze jedno mam przysłowie:
- Nigdy nie wierz swojej żonie,
nie chwal również jej… po zgonie!
Dyżurny Psychiatra Kraju
Cezary Piotr Tarkowski