piątek, 11 listopada 2022

SZEWC I PRZYSŁOWIA

 

 

SZEWC  I  PRZYSŁOWIA

 

Żył szewc sobie w mieście Gdyni -

człek spokojny, zła nie czynił.

Czasem tyko po wódeczce,

narozrabiać mógł troszeczkę.

Szewc Zelówa- tak go zwano-

"lubiał wypić"- jak mawiano.

 

Szewczyk nie był wykształcony,

nie ukończył wszak Sorbony;

lecz był zdolny niesłychanie-

dyplom mistrza miał na ścianie.

 

Nikt tu chyba nie zaprzeczy-

mistrzem był, gdy wszem złorzeczył.

W przeklinaniu, że tak powiem,

wszystkich mistrz nasz bił na głowę.

 

Doświadczenie też miał spore,

w swych spotkaniach szewc z folklorem.

Tej tradycji wręcz hołdował

i ludowe znał przysłowie.

 

A wiec mawiał:- Wiedzcie młodzi-

"szewc bez butów często chodzi".

"Dobre buty, z dobrej skóry,

pokonają każde góry!"

"- Jeśli chodzić chcesz na skróty,

musisz nosić mocne buty!"

 

Znał Zelówa też przysłowie,

jak ma dbać o żony zdrowie:

"-Kiedy baby się nie bije,

to wątroba w babie gnije!"

 

By kobieta była zdrowa,

często oko podzelował;

więc tryskała zdrowiem żona,

bo nabijał szewc limona.

 

Znał też inne powiedzonka:

"Przed zachodem nie chwal dzionka,

a przed śmiercią też niestety-

nie chwal nigdy swej kobiety!"

 

Więc do tego też przysłowia,

szewc się chętnie dostosował;

bo Zelówka, jak go zwano –

bywał trzeźwy… tylko rano.

I nie było dlań widoków,

by szewc trzeźwy był o zmroku.

 

Po zachodzie zatem słonka,

nie mógł szewczyk chwalić dzionka.

Nie chwalona też za życia,

była jego połowica.

 

Raz Zelówka przeholował,

bo się nadto nabomblował.

Litr bimberku szewc wlał w siebie

i się biedak znalazł w niebie.

 

Szewc przeżywa moc katuszy,

bo kac duszę jego suszy.

Ni browarku, ani sety –

nie chcą podać tu – niestety.

I na domiar jeszcze złego,

nie wie co jest z żoną jego.

- Przecież nie jest wcale bita –

może chora jest kobita?

 

Chodzi zatem szewc po niebie,

do nie jednych drzwi kolebie:

„ – Łaski proszę, święte dusze,

bo zobaczyć żonę muszę;

zakończyłem ziemskie życie –

chcę pochwałę dać kobicie!”.

 

Święty Piotr się ulitował –

obyś tego nie żałował!

Skoro zżera cię tęsknota,

to uchylę nieba wrota.

 

Dał Zelówie też lunetę,

by zobaczył swą kobietę.

- Ona to – czy też nie ona?

- Jakoś dziwnie odmłodzona!

 

Konto w banku wyczyszczone,

aż mu trudno poznać żonę;

bo w wytwornej wnet kreacji –

siada z gachem do kolacji!

Później patrzy, żona jego –

w łóżku gzi się z tym lebiegą…

 

Gach opróżnia szewca barek,

jego nosi też zegarek,

krawat, kapcie i szlafmycę –

wszystkich rzeczy - nie wyliczę.

 

Szlag niech trafi tę niewierność –

jeszcze większa jest bezczelność.

Nerw każdego rusza chłopa,

że gach dotknąć śmiał…pilota!

 

Chłop, gdy siada przed ekranem,

to zajmuje się miganiem.

W telewizje jest wpatrzony,

jakby był jej narzeczonym.

Pilot zatem, prócz tężyzny –

cechą płciową jest mężczyzny.

 

Więc słuchajcie mnie panowie –

jeszcze jedno mam przysłowie:

- Nigdy nie wierz swojej żonie,

nie chwal również jej… po zgonie!

 

Dyżurny Psychiatra Kraju

Cezary Piotr Tarkowski

LAMPA I ŚWIECA

 


 

LAMPA I ŚWIECA

  

Stoi lampka w pokoiku,

przy tapczanie, na stoliku.

Gdy się pstryknie raz kontaktem,

zaraz świeci jasnym światłem.

 

Mówi lampka raz do świeczki:

-Wygląd pani- staroświecki.

Marne światło świeca daje,

od płomienia, szybko taje.

Stearyny płyną krople

i powstają brzydkie sople!

 

Rzekła świeca wnet ze smutkiem:

-Życie moje, bardzo krótkie.

Gdy się palę- wtedy płaczę,

ale wiem, że mało znaczę.

    Płyną łzy  ze stearyny,

lecz nie widzę tu swej winy.

 

Na to lampa:- Lepiej świecę-

nie potrzebne są już świece.

Wszystkie świece w swych lichtarzach,

dobra jeszcze…na ołtarzach!

 

Świecznik się w milczeniu zżymał,

ale w końcu nie wytrzymał:

- Pani tupet, aż poraża,

bo kolacje ze świecami,

jedzą często zakochani.

Nie jest wcale romantycznie,

jeść przy lampie elektrycznej!

 

-A gdy latka kończą dzieci,

to na torcie co się świeci? 

Każda świeczka- jeden roczek.

- Jakże bardzo jest urocze,

gdy patrzymy na malucha,

jak na świeczki- maluch dmucha…

 

-A w andrzejki, droga pani,

może wróży ktoś lampami?

Wtedy wszystkie w Polsce dzieci,

leją wosk z rozgrzanej świecy!

 

Na to lampa rozzłoszczona:

-Jestem wręcz niezastąpiona!

-Pan jest stary, pan śniedzieje,

a ta świeca wnet stopnieje.

Miejsce pana i tej świecy,

jest w lamusie wśród rupieci!

 

W pokoiku było jasno,

nagle pstryk…i światło zgasło.

Kto o prądzie ma pojęcie,

wie, że krótkie było spięcie.

 

Będzie korzyść ze świecznika,

nim ktoś wezwie elektryka.

Świeca też do łask wróciła

i wnet pokój rozświetliła.

 

Skwierczy świeca w swym świeczniku,

obok lampki na stoliku.

Jasnym pali się płomieniem,

a na ścianach tańczą cienie.

Po dniu całym pełnym wrażeń,

dzieci siadły przed lichtarzem.

Opowiada babcia baśnie.

Piękny wieczór- taki właśnie.

 

Płomień świecy kształty zmienia,

cicho snują się marzenia.

Lichtarz szepce świeczce z cicha,

że jest wadą wielką- pycha…

 

Cezary Piotr Tarkowski

 

PCHŁA TURYSTKA

    PCHŁA  TURYSTKA   W Sandomierzu pchła mieszkała. Kiedyś sobie pomyślała, że jej wcale nie zaszkodzi, gdy odwiedzi ciotkę w Ł...